Świat się zmienia. Zwłaszcza ten, którego nie widzę na co dzień. Ten, do którego czasem tęsknie, czasem dzwonię.
Ludzie żyją własnym życiem, tak jak ja. Miniaturką klimatu był koniec liceum, dawno temu. Ale to nic. Gdzieś w połowie studiów pierwszy raz do mnie dotarło, że czas przemija, chwila nie trwa wiecznie, tylko właśnie chwilę.
Gdy byłem świadkiem pierwszych emigracji moich znajomych, odległość nadrabiało się jeszcze telefonem, planami spotkania po powrocie, może zdjęciami z imprez.
Teraz już wszystkie dawne formacje chmielowe, w których uczestniczyłem zostały rozbite. Przyjaciele od kufla są wspomnieniem, znajomi z pracy też. Rodziny powstają w miejsce jednostek.
Wspomnienia mimo swojego długiego terminu przydatności też wietrzeją. Można próbować zamknąć je w słoiku, wstawić do piwnicy i odwiedzać czasem z latarką. Pikle nigdy nie są jednak takie same jak warzywa wyjęte prosto z ziemi. Pozostają więc najgłębsze okruchy pamięci, skojarzenia, które jakimś cudem przebijają się szczęśliwie niekiedy przez grubą warstwę spraw bieżących.
Ech, melancholia czasem przeszchodzi mi z głowy przez palce. Sorry.
ps. Najlepsze życzenia na nowej drodze życia dla
Karoliny Anny i Nataniela Andrzeja!!! ;)
A poza tym szczęściem, moje też. Porcja fotek z dziś, Sakuragicho:










